Jak zdobyć bogactwo - Felix Dennis

chwilowy brak towaru

  • Producent: OSMpower
  • Kategoria: Biznes, ekonomia
  • ISBN: 9788395358845
Czy ta książka naprawdę zrobi z Ciebie bogacza?

(Oddajemy głos samemu Felixowi Dennisowi!)

Dlaczego bogaty człowiek miałby tracić czas na pisanie książki, która pomoże się wzbogacić innym?

Z dwóch powodów. Po pierwsze, lubię pisać o czymś, na czym w mojej ocenie się znam. Po drugie, uważam, iż każda osoba wykazująca się względnie przyzwoitą inteligencją może zdobyć mnogość, o ile będzie zmotywowana i stosownie się do tego przyłoży. Na pewno pomaga też to,w trakcie pisania sączę naprawdę zacne wino (Chateau d’Yquem, rocznik 1986, jeśli już musisz wiedzieć) i delektuję się świeżo uwędzonymi przysmakami z małż, siedząc komfortowo przy oknie z jednym najpiękniejszych widoków na świecie.

Jestem na Mustique – maleńkiej wyspie wchodzącej w skład karaibskich Wysp Nawietrznych. Solidniej, siedzę właśnie w mojej „chacie pisarza", nowym studiu-bibliotece oddalonym nieco od głównej rezydencji, wybudowanym wyłącznie w jednym celu – bym mógł pisać co tylko sobie zażyczę w ciszy i spokoju. Swoją drogą, przeważnie jest to poezja. Nie muszę ci chyba przypominać, że wszystko to kosztuje. To właśnie dostajesz, będąc bogatym – o ile tego chcesz.

Czy nie robisz tego dla pieniędzy?

Pieniądze są za każdym razem mile widziane, ale to szczególnie niewielu pisarzy zdobywa dostatek. Szanse na to są nieduże.

Czy ta książka to jakiś przekręt? Korzystasz z usług ghostwrittera?

Nie i jeszcze raz nie. "Jak zdobyć mnogość" to nie przekręt. I nie zatrudniam ghostwritera. Samodzielnie napisałem każde słowo w tej książce.

Nie wyszukasz tu żargonu ani bełkotu i z pewnością nie jest to jeden z tych mesjanistycznych poradników z zakresu „rozwoju osobistego" posiadających na celu zapoczątkowanie linii nagrań, filmów i godzinnych reklam wątpliwej jakości emitowanych w telewizji późną porą. Nie będziesz też musiał śpiewać mantr o inkarnacjach ani wieszać leczniczych kryształów na szyi – zostawmy te bzdury żonom piłkarzy i polityków, dobra?

Książkę "Jak zdobyć różnorodność" napisałem po to, by opowiedzieć ci o tym, jak ja tego dokonałem – jak zdobyłem zasobność nie mając ani wyższego wykształcenia ani grosza kapitału. Ujawnię w niej błędy, które popełniłem po drodze – na pewno w szerokiej mierze przyczynią się one do objętości tego tytułu! Na końcu zasugeruję sposoby na to, jak uniknąć podobnych błędów i zacząć gromadzić zasobność.

Czy ta książka naprawdę zrobi ze mnie bogacza?

To osiągalne. Wszystko zależy od stopnia twojej motywacji. Nie mogę zapewnić ci szczęścia. Nie mogę zapewnić ci zdrowia. Ale jestem całkiem pewien, iż mogę powiększyć twoje szanse na zdobycie bogactwa. Co, w wyniku czego, poprawi jakość twojego życia.

Jak momentalnie mogę stać się bogaczem?

Szybciej, aniżeli na to pewnie zasługujesz, lecz wolniej, niżeli byś chciał – istnieje za dużo zmiennych, żeby udzielić definitywnej odpowiedzi.

Jak momentalnie mogę stać się bogaczem?

Ja dokonałem tego na przestrzeni pięciu lat, lecz jest nad wyraz mało „dróg na skróty", równocześnie w życiu, jak i w tej książce. Jak napisał swego czasu amerykański krytyk h.L. Mencken: "Nietrudno odgadnąć powody, dla których słaby człowiek nie znosi wiedzy. Nie znosi jej, bo jest złożona – bo niemożliwie obciąża jego ograniczoną zdolność pojmowania. Szuka więc zawsze drogi na skróty. Wszelkie przesądy to drogi na skróty. Ich celem jest uproszczenie, a choćby uczynienie oczywistym tego, co niezrozumiałe".

Mencken miał rację. Właśnie dlatego zależy mi na pozbawieniu tej książki pseudonaukowego bełkotu i żargonu. Takie treści powodują wrażenie poprawnie napisanych, a każdej debacie dodają złudnej autorytarności. Jednocześnie, niechybnie prowadzą do błędów, same opierają się bowiem na błędzie, którym jest złudzenie, że niezrozumiałe lanie wody zaimponuje publice.

Co będę musiał zrobić poza przeczytaniem tej ksiązki?

To, co z zasady. Jak zwykł śpiewać stary geniusz reggae, Jimmy Cliff, w swojej najszczególniej znanej piosence: You can get it if you really want... On odniósł sukces, ty także możesz. Ale tylko jeśli naprawdę tego pragniesz. I tylko jeśli you try... Try and try... And try again

Jedno jest pewne: jeśli ja tego dokonałem, ty także możesz. Z biedaka – hipisowskiego wyrzutka na zasiłku zamieszkującego obskurny wnętrze bez przysłowiowego grosza przy duszy, w tym bez pieniędzy na czynsz i bez pomysłu na to, co dalej – stałem się bogaczem. A bez dwóch zdań daleko mi do geniusza biznesu, co chętnie potwierdzą moi rywale. Najdziwniejsze jest jednak to, iż ostatecznie stałem się dużo bogatszy aniżeli większość wspomnianych rywali.

Jak to zrobiłeś?

Przeczytaj tę książkę i się dowiedz!

Czym różni się "Jak zdobyć różnorodność" Od wszelkich innych książek o osiąganiu niewiarygodnego sukcesu?

To proste. Nie jestem szarlatanem i nie twierdzę, iż potrafię zdziałać cuda. Jak zdobyć obfitość napisałem dla rozrywki, a nie tylko dla efektów czy także po to, żeby zarobić krocie w branży tak zwanego „rozwoju osobistego". A ponieważ mam już niedużo do udowodnienia na polu generowania bogactwa, to zrobiłem wszystko, żeby ta książka była osiągalnie jak najistotniej zgodna z prawdą i kompletna.

I wreszcie – nie chcę sprzedawać ci niczego więcej – jak choćby części drugiej, trzeciej czy zestawu protekcjonalnych filmów albo płyt DVD. Jak zdobyć zasobność to wszystko, co mam ci do zaoferowania.

Nie zostałem bogaczem, pisząc poradniki o tym, jak zdobyć dostatek. Nie mam śnieżnobiałych zębów i nie paraduję na oczach opłaconej publiki złożonej z oddanych „zwolenników" po studiach telewizyjnych w „casualowych" garniturach za 10,000$, sypiąc mantrami jak z rękawa przy akompaniamencie coveru Simply the Best dobiegającym z głośników.

Zdobyłem dostatek po swojemu. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż zdobyłem je staroświecko: popełniając błędy. Masę błędów, na których się uczyłem.

W wielkiej mierze to właśnie tymi błędami, a nie sukcesami, chcę się z tobą podzielić. W skrócie, nie jestem hochsztaplerem. Najzwyczajniej w świecie jestem gościem, który zdobył zasobność w prawdziwym świecie, a nie na entuzjastycznej karuzeli „rozwoju osobistego", na której jedynym zwycięzcą jest cwaniak z modną fryzurą.

A tak w ogóle, to jak bardzo jesteś bogaty?

Nie wiem. Żaden bogacz tego nie wie. Nie spieniężyłem jeszcze wszystkich aktywów i nie jestem pewien, czy wypalą. Powiedzmy, że to kwota pomiędzy 400 a 900 milionów dolarów amerykańskich netto. Naprawdę nie potrafię bardziej jej uściślić.

Pięć domów. Trzy posiadłości. Wytworne auta. Prywatne odrzutowce (je akurat wynajmuję). Tysiące akrów ziemi. Obrazy na ścianach i księgozbiory pełne pierwszych wydań. Posążki z brązu zaśmiecające ogród. Szoferzy, gosposie, doradcy finansowi i inni pracownicy wychylający się z każdego kąta.

Minus moje długi, rzecz jasna. Jakieś 30 milionów dolarów długu. Bogaci ludzie za każdym razem mają jakieś długi. Podobno przydają się do optymalizacji podatków – lecz niezbyt kręci mnie księgowość. Prawdę mówiąc, nadal nie do końca załapałem, o co chodzi z bilansem. Amortyzacja za każdym razem mnie nokautuje.

Z drugiej strony, nie potrafię sterować odrzutowcem ani prowadzić Rolls-Royce’a, czy nawet Bentleya. Nigdy nie miałem ani czasu, ani chęci, żeby się tego nauczyć. Stara śpiewka, którą jako nastolatek raczyłem znajomych, prosząc ich o podwózkę brzmiała: „Nie rozumiesz. Jestem produkowany do tego, żeby mnie wożono". W tamtych czasach zarówno ja, jak i moi znajomi myśleliśmy, że to była tylko zarozumiała odzywka. Dziś zastanawiam się czasem, czy już wtedy wiedziałem, a przynajmniej podejrzewałem, co się wydarzy.

Kim trzeba być,mieć szansę na mnogość?

Pisarz F. Scott Fitzgerald powiedział niegdyś: Powiem ci coś o bardzo bogatych. Są inni niżeli ja czy ty. Przypuszczam, iż miał na myśli to, że najwyraźniej nabyli oni cechy, którymi wyróżniają się na tle „zwykłych" śmiertelników. Ernest Hemingway skwitował to tak: Zgadza się, są inni, posiadają więcej pieniędzy. Cały Hemingway. Jego riposta nie jest jednak do końca satysfakcjonująca.

Pierworodni synowie i córki emanują swoistą pewnością siebie. Nie jest tak w każdym przypadku, lecz zdarza się to zbyt często, aby można to było określić mianem zbiegu okoliczności. Podobną pewność siebie w głównej mierze można zaobserwować u ludzi bogatych, niezależnie od tego, czy byli majętni od urodzenia, odziedziczyli fortunę czy na nią zapracowali.

Widać to po sposobie, w jaki wchodzą do hotelu czy restauracji, w których nigdy wcześniej nie byli. Widać to w irytującej tendencji bogatych kobiet do targowania się w charytatywnych sklepach, gdy kupują designerskie sukienki. Reprezentantki klasy pracującej byłyby przerażone na samą myśl o takim zachowaniu, choć prawdopodobnie to właśnie im, a nie bogaczkom, przydałby się rabat.

Widać to także po dzieciach bogaczy, które zdają się zakładać, iż świat zaprojektowano wyłącznie z myślą o nich. Pieniądze niosą ze sobą pewną niefrasobliwość. To jeden z najmniej ciekawych aspektów bogactwa.

Oto, co powiedział Richard Rumbold, republikański „konspirator" z Anglii, stojąc na szafocie w 1685 r.:
"Nigdy nie mogłem uwierzyć, że Opatrzność zesłała na ten świat kilkoro ludzi przywdzianych w wysokie buty i ostrogi, gotowych na to, aby ujeżdżać konia i miliony tych, którzy siedzą na siodłach z założoną uzdą gotowi na to, żeby to koń ich powiózł."

Mam tak samo, drogi czytelniku. Nigdy nie mogłem w to uwierzyć.

Niezależnie od tego, jakie są atrybuty bogaczy, może je kupić każdy, kto będzie nieustępliwie dążył do zdobycia fortuny. Moim zdaniem wszystko sprowadza się do pewności siebie. Pewności siebie i niezłomnej wiary w to, że da się to zrobić i iż to właśnie ty tego dokonasz.

Klapki na oczach są pomocne. Bywanie gnojkiem jest pomocne. Oporność na krytykę jest pomocna. Solidność jest kluczowa, podobnie jak zdolność do pracy tak ciężkiej, że kumple będą z ciebie kpić, bliscy rozpaczać, a reszta otoczenia ukradkowo ci się przyglądać, trochę z podziwem, a trochę z pogardą. Szczęście też jest pomocne – pod warunkiem, iż go nie szukasz.

Odpowiedź na to pytanie brzmi zatem prawdopodobnie: nie ci, którzy chcą i nie ci, którzy muszą, lecz ci, którzy są w stu procentach zdeterminowani – niezależnie od kosztu, jaki poniosą.

Jakie są największe mity na temat zdobywania bogactwa?

Pierwszy mit:
to opowieści o tym, że ktoś wcale nie zamierzał się wzbogacić i dokonał tego „poprzez przypadek". „No cóż, robiłem po prostu to, co kocham i pewnego dnia odkryłem, iż jestem bogaty". I tym podobne gadki. Choć mogło to mieć miejsce, z mojego doświadczenia wynika, iż dzieje się tak niezmiernie rzadko.

Niektórym ludziom łatwiej przychodzi jedynie ukrywanie oczekiwań, to wszystko. Pozostali, z którymi nie chciałbyś raczej spędzać wakacji, żądzę pieniądza posiadają we krwi. Daje ona o sobie znać choćby w zwykłych rozmowach o niczym. Zdolność do skrywania pragnień i zgrywania pozorów nie zmienia jednak faktu, że zdecydowana większość bogaczy zawdzięczających wszystko samym sobie wprost uwielbia zdobywać fortunę, czy to jawnie, czy potajemnie.

Jakie są największe mity na temat zdobywania bogactwa?

Drugi mit:
głosi, że ludzie bogacą się dzięki „wyśmienitym pomysłom". Choć ta hipoteza jest bardziej prawdopodobna od bogacenia się poprzez przypadek, stanowi ona pułapkę, bo to tylko po części prawda. Od czasu do czasu każdy z nas wpada na znakomite pomysły. Sam wpadłem kiedyś na nadzwyczajny pomysł, wymyślając coś w rodzaju spluwy Spidermana, z której można aby wystrzelić w stronę włamywaczy kleistą siecią, unieszkodliwiając ich bez robienia im krzywdy. Czy ktoś ją wyprodukuje? Pewnie nie.

Kontynuacja, czyli realizacja danego planu jest tysiąc razy ważniejsza od „nadzwyczajnego pomysłu". Prawdę mówiąc, jeśli ten etap odbędzie się doskonale, czasami nie ma choćby znaczenia, czego dotyczył pomysł. Jeżeli chcesz zdobyć zasobność, nie siedź w bezruchu, czekając na zastrzyk inspiracji. Zamiast tego zajmij się po prostu zdobywaniem bogactwa.

Jakie są największe mity na temat zdobywania bogactwa?

Trzeci mit:
w mojej opinii najbardziej krzywdzący mit kryje się w uwagach typu: „No dobra, może i tobie się to udało w późnych latach 60. Czasy się jednak zmieniły. Dziś nie dałbyś rady zrobić tego w ten sposób".

Może i nie, ale w jakiś sposób bez dwóch zdań da się to zrobić. Czasy się zmieniają, jednak ludzka natura, pokusa bogactwa oraz determinacja do tego, by je zdobyć pozostają lśniącą stałą w świecie ambitnych mężczyzn i kobiet. Przykłady tych, którym się udało, mimo że w latach 60. Nie było ich jeszcze choćby na świecie są wszędzie wokół. To właśnie oni udowadniają, iż taki sposób myślenia to błąd.

Jeśli pomyślisz, iż to niemożliwe i będziesz trzymał się tej myśli zbyt długo, jest duże prawdopodobieństwo, iż pozostaniesz biedakiem. Naprawdę to tak proste.



Marcin Osman i lekcje z książki „Jak zdobyć obfitość"

Produkty najpopularniejsze w kategorii Biznes, ekonomia

Najpopularniejsze kategorie

Najpopularniejsze marki